black and white vintage car

1 listopad 2025

Refleksje motoryzacyjne na 1 listopada

1 listopada dzień zadumy nie tylko na cmentarzach

 

  1 listopada to dzień, w którym wspominamy tych, którzy odeszli. Miliony Polaków odwiedzają cmentarze, zapalają znicze, zatrzymują się na chwilę refleksji. Ale jest jeszcze jedno miejsce, gdzie powinniśmy symbolicznie zapalić światło pamięci - drogi, które odebrały życie tysiącom ludzi.
  Bo choć o ofiarach wypadków mówi się najczęściej w statystykach, za każdą liczbą kryje się historia: czyjś syn, córka, rodzic, przyjaciel, kolega z pracy.
Na polskich drogach wciąż codziennie giną ludzie, mimo tego, że bezpieczeństwo poprawia się z roku na rok.

  1 listopada to dobry moment, by pomyśleć nie tylko o tych, których już z nami nie ma, ale i o tym, co możemy zrobić, by lista nazwisk na policyjnych raportach przestała rosnąć.

a car that has crashed into another car

Czarne karty historii polskich dróg

 

Wystarczy cofnąć się o kilka dekad, by zobaczyć, jak ogromną drogę przeszliśmy w każdej dziedzinie infrastruktury drogowej. W latach 90. polskie drogi należały do najbardziej niebezpiecznych w Europie. Rekordowy był rok 1991, kiedy w wypadkach drogowych zginęło aż 7 901 osób. To tak, jakby z mapy zniknęła cała średniej wielkości miejscowość. W tamtych czasach samochody były mniej bezpieczne, autostrady dopiero powstawały, a kultura jazdy często kończyła się na powiedzeniu „jakoś to będzie”. 
  Alkohol za kierownicą, nadmierna prędkość, brak pasów to była codzienność.

  Dziś te liczby są na szczęście zupełnie inne. Według danych Policji, w 2024 roku na polskich drogach zginęło 1 896 osób, a w pierwszej połowie 2025 roku 721 osób, co oznacza spadek
o niemal 20% w porównaniu z rokiem wcześniejszym.
 To ogromny postęp, ale wciąż ponad 1 800 ludzkich tragedii rocznie to zbyt dużo, by mówić
o pełnym  sukcesie.

Zmiana, która zaczyna się w głowie, nie w przepisach

 

  Przez ostatnie 30 lat zmieniło się prawie wszystko: samochody mają systemy bezpieczeństwa, drogi są lepiej oświetlone, przepisy bardziej restrykcyjne. Ale najważniejszy element układanki wciąż pozostaje ten sam, czyli człowiek za kierownicą.

  To my decydujemy, czy przekroczymy prędkość „tylko o 10 km/h”, czy całkowicie zaufamy systemom bezpieczeństwa auta, uciekając od osobistej odpowiedzialności. To my wybieramy, czy po nocnej imprezie „na chwilę” wsiądziemy za kółko. I to my, kierowcy, jesteśmy często ostatnimi, którzy mogą zatrzymać bieg wydarzeń, zanim stanie się tragedia.

  Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że około 90% wypadków to wina czynnika ludzkiego: błędy kierowców, brawura, nieuwaga, nadmierna prędkość. Nie technologia, nie drogi, tylko my sami.

Pamięć, która zobowiązuje

 

  Na wielu cmentarzach w Polsce można znaleźć groby, na których obok dat urodzin i śmierci widnieje krótki dopisek: „Zginął w wypadku drogowym”, czy "Zginął śmiercią tragiczną". To często młodzi ludzie, tacy, którzy dopiero zaczynali dorosłe życie. To był ich normalny, kolejny dzień życia, na pewno nie miał być ostatnim. Niektórzy wracali z pracy, inni jechali na wakacje, ktoś śpieszył się do bliskich. Każda taka śmierć to nie tylko tragedia jednej rodziny, to rana, która zostaje w całej społeczności.

  Dlatego 1 listopada zapalmy symboliczny znicz ku pamięci ofiar wypadków drogowych. W wielu miejscach Polski organizowane są akcje „Znicz pamięci” lub „Światła życia”,  przypominające, że każda ofiara to sygnał ostrzegawczy dla nas wszystkich.

Cars are involved in a frontal collision.

Motoryzacja to pasja, ale też odpowiedzialność

 

  Dla wielu z nas samochód to coś więcej niż środek transportu, to pasja, styl życia, emocje. Kochamy zapach benzyny, dźwięk silnika i wolność, jaką daje jazda. Ale wolność na drodze kończy się tam, gdzie zaczyna się czyjeś życie. Nie trzeba rezygnować z pasji, by być odpowiedzialnym.
  Wystarczy świadomość, że każdy nasz manewr może mieć konsekwencje, nie tylko dla nas, ale również dla cudzego zdrowia czy życia.

  Kampanie takie jak „Nie zabijaj - jedź odpowiedzialnie” czy „Prowadzę, nie piję” przypominają o tym od lat. Ale najlepszą kampanią jest zawsze przykład ten, który dajemy sami sobie i innym kierowcom. Pamiętajmy zawsze  o tym wsiadając za kierownicę.

Znicz nadziei

 

  Ten dzień zadumy niech będzie też dniem nadziei. Bo choć liczby z przeszłości przerażają, a wciąż giną ludzie, Polska zrobiła ogromny krok naprzód. Z roku na rok maleje liczba ofiar, a świadomość kierowców rośnie. W szkołach mówi się o bezpieczeństwie, w mediach przypomina o ograniczeniach prędkości, a coraz więcej osób wybiera rozsądek zamiast brawury.

  Niech więc tego 1 listopada każdy kierowca zapali znicz w sercu, symbol pamięci, ale i obietnicy, że będzie jeździł odpowiedzialnie.
Bo czasem najpiękniejszym hołdem dla tych, którzy zginęli na drodze, jest to, że nie dołączymy do ich statystyk.

Drogi, które uczą pokory

 

  Motoryzacja to wolność, emocje i piękno technologii, ale też lekcja pokory wobec życia. Kiedy więc w tych listopadowych dniach zapalimy znicze na grobach, pomyślmy również o tych, których drogi zakończyły się zbyt wcześnie.
  I miejmy nadzieję, że dzięki naszej rozwadze, uważności i wzajemnemu szacunkowi, za rok takich zniczy będzie mniej.