5 grudzień 2025
Zima na Podkarpaciu to nie żarty. Tu nie nie zawsze wystarczy ciepła czapka i dobra wola. Tutaj zawsze trzeba mieć „plan B", sprzęt i odrobinę pokory wobec pogody, która potrafi szybko zmienić nawet drogę krajową w tor saneczkowy. Dlatego zanim jeszcze śnieg przykryje świat niczym pierzynka turystę w sanockim pensjonacie, sprawdź, co naprawdę warto wozić w bagażniku. Bo jak mawiał pewien doświadczony kierowca z Krosna: „lepiej nie mieć miejsca w bagażniku na zakupy, niż mieć za dużo miejsca na stres i problemy”.
Zależnie od tego, ile i gdzie jeździmy, zimowy niezbędnik w bagażniku może wyglądać dla każdego z nas zupełnie inaczej.
Bo co innego krótka, codzienna jazda po mieście: do pracy, sklepu i po dzieci, gdzie największym zagrożeniem jest to, że ktoś zdmuchnie śnieg z dachu prosto na Ciebie, a co innego cotygodniowe wyprawy „na narty” w Bieszczady na Lawortę czy do Chyrowej, gdzie śnieg leży tak grubo, że czasem i pług zastanawia się, czy warto tam wjeżdżać.
Inaczej przygotuje się ktoś, kto mieszka w mieście na osiedlu z równymi drogami, gdzie po godzinie od opadów pojawia się ekipa od odśnieżania,
a inaczej ten, kto mieszka „w górkach”, gdzie droga pod dom wygląda zimą jak stok narciarski, a jedyną jednostką nocnych opadów białego puchu jest trzystopniowa skala przysypania auta:
I. „Po próg” – czyli coś tam w nocy prószyło. Z gatunku: „Jeszcze nie opady, ale już warto przyszłościowo rozgrzać nadgarstek do machania skrobaczką”.
II. „Po klamkę” – fachowo określane jako „śnieg taktyczny”. Już na tyle dużo, że sąsiad udaje, że właśnie wychodzi „po coś do piwnicy”, żeby tylko przeczekać Twoje odśnieżanie i nie dać się wciągnąć w społeczne odśnieżanie chodnika.
Można to też nazwać etapem „łopaty w pogotowiu” albo „śniegiem wymagającym moralnego przygotowania”.
III. „Po dach” – czyli pełnoprawne, certyfikowane „zimowe tsunami”, żarty się skończyły, a zaczęła się prawdziwa zima. To taki stan, w którym najpierw musisz odnaleźć auto (najlepiej własne), potem przypomnieć sobie, jaki ma kolor (mamy pewność, że nasze), a na końcu przemyśleć, czy na pewno musisz dziś jechać.
Nie bez znaczenia jest też to, czym jeździmy. Bo nowiutkie auto prosto z salonu odpala zimą od kopa, jakby mróz był tylko plotką z internetu. Do tego dochodzą te wszystkie zimowe „szmery-bajery”: podgrzewane siedzenia, podgrzewana kierownica, podgrzewane lusterka…, a nawet podgrzewana przednia szyba, która jest absolutnym zimowym odpowiednikiem jacuzzi w środku lasu. Siadasz, wciskasz guziczek i po minucie czujesz się jak Królowa Śniegu czy Król Arktyki tylko w bardziej miękkich siedzeniach.
A potem jest druga grupa pojazdów: te starsze, bardziej doświadczone, które widziały więcej zim niż niejeden góral. Samochody, które zanim odpalą lubią chwilę pomyśleć, czy na pewno warto w taka pogodę. Podgrzewanie mają tylko jedno: podgrzewane emocje kierowcy, zastanawiającego się, czy akumulator „zakręci”, a silnik w końcu „zagada”.
Jednym słowem: jedni zimą mają luksus, a drudzy przygodę.
Jak widzimy zimą na Podkarpaciu każdy kierowca to trochę osobna historia: jedni walczą ze śniegiem na parkingu pod blokiem, a inni pod własnym domem poza miastem, gdzie pług nie był widziany od 1987 roku. Jeszcze inni regularnie podjeżdżają w góry, gdzie temperatura, wiatr i zaspy mają osobowość bardziej wyrazistą niż niejedna postać z „Gry o tron”.
Dlatego zanim przejdziemy do szczegółów zimowego doposażenia, warto pamiętać, że Twój zimowy zestaw ratunkowy zależy od Ciebie, od tego gdzie mieszkasz, jak, gdzie i ile jeździsz zimową porą.
Nie ma nic gorszego niż poranek, kiedy chcesz jechać do pracy, a auto mówi: klik… klik… i cisza. Kable rozruchowe to zimą absolutna podstawa. Ale uwaga, nie każde kable są dobre! Te z marketu za 19,99 zł często przewodzą prąd tak, jak politycy prawdę, czyli mówiąc bardzo dyplomatycznie z dużymi oporami. Kup takie "masywne", grube, z solidnymi, miedzianymi klamrami. Najlepiej takie, które wyglądają jak sprzęt pokazowy z elektrowni w Stalowej Woli.
Jeśli nawet sam nie planujesz ich używać, bo masz solidne auto, zawsze jest bardzo miło pomóc innej osobie w potrzebie.
Skrobaczka do szyb to coś, co gubi się częściej niż pilota do telewizora. A gdy jej nie ma to wtedy szybko ujawnia się nasza kreatywność: karta lojalnościowa z marketu, pudełko płyty CD z 2007 roku (która chyba tylko w tym celu leżakuje tyle lat w schowku), a nawet...nasze własne zadbane paznokcie. Nie rób tego. Kup odpowiednio wcześnie solidną skrobaczkę z gumowym ściągaczem i rękawicą. Do tego dobry odmrażacz do szyb, który ze względów praktycznych lepiej mieć "pod ręką" w aucie niż w bagażniku.
Nie chodzi nam nawet o wielką szuflę certyfikowaną do użytku w strefach z palnymi lub łatwopalnymi oparami, cieczami lub pyłami, ale o składany model, który zmieści się w bagażniku. Jeśli coś się będzie miało palić to tylko nam "robota w rękach". Bo jak zasypie Ci auto na parkingu pod biurem albo w lesie to bez łopatki możemy co najwyżej robić aniołki w śniegu i słodko się uśmiechać do posiadaczy tegoż gadżetu. Ale nie zawsze jest ktoś w pobliżu od kogo możemy ją pożyczyć.
Używając plastikowej łopaty musimy uważać na zmrożony śnieg i lód, bardzo szybko potrafi pęknąć i rozpaść się na tysiące małych kawałków.
Warto też mieć niewielki worek z piaskiem lub żwirem: posypiesz pod koła i wyjedziesz nawet z najgłębszej zaspy. Albo przynajmniej dasz sąsiadowi, który utknął pierwszy.
W zimie telefon rozładowuje się szybciej, niż zdążysz powiedzieć „zamarzł mi ekran”. A gdy naprawdę potrzebujesz zadzwonić po pomoc, to oczywiście wtedy 2%. Dlatego miej powerbank. Jeśli dużo jeździmy zimą to idealne będzie urządzenie rozruchowe z gniazdami Usb. Potrafi ono naładować telefon jak również odpalić auto. Są takie cuda na rynku, i nawet działają!
Trzymaj go w kabinie, nie w bagażniku. Bo zimny powerbank to "smutny i słaby" powerbank.
Koc w bagażniku to nie oznaka starości, tylko mądrości. Jeśli stoisz w korku (lub utknąłeś w zaspie) na trasie w stronę Bieszczad, a temperatura spada szybciej niż poziom paliwa, docenisz każdą warstwę ciepła. Najlepiej mieć koc z mikrofibry albo polarowy: ciepły, lekki i zajmuje mało miejsca. A jak jedziesz z dziećmi weź dwa lub więcej.
Folia termiczna (inne nazwy to: koc ratunkowy termoizolacyjny, koc termiczny, koc ratunkowy, koc przeciwwstrząsowy, folia NRC, folia izotermiczna, folia życia) wykonany jest z cienkiej metalizowanej folii poliestrowej z jednej strony w kolorze srebrnym, a z drugiej strony w kolorze złotym. Koc termiczny powinien być na wyposażeniu apteczek pierwszej pomocy i używany w ratownictwie w sytuacjach wymagających zapobiegania przed wychłodzeniem lub przegrzaniem organizmu poszkodowanego. Folia zajmuje bardzo mało miejsca, jest bardzo tania, najlepiej mieć kilka egzemplarzy w bagażniku.
Folia może też uratować sytuację, gdy trzeba się położyć pod autem lub usiąść na śniegu, np. przy wymianie koła.
Latarka to jeden z tych sprzętów, o których przypominamy sobie dopiero wtedy, gdy próbujemy znaleźć coś pod maską, czy w bagażniku po zmroku. Najlepiej taka, którą da się przypiąć do głowy, dzięki temu masz wolne ręce i wyglądasz jak profesjonalny poszukiwacz złota (lub przewodnik po Mielcu w wieczornych godzinach).
Miej też zapasowe baterie. W niskiej temperaturze rozładowują się znacznie szybciej niż entuzjazm do odśnieżania podjazdu.
Najlepsza będzie latarka wielofunkcyjna, np. posiadające dodatkowo czerwone ostrzegawcze światło czy tryb S.O.S. W tym trybie można wyprowadzać sygnały SOS za pomocą alfabetu Morse'a. Oznacza to, że latarka świeci w taki sposób, że świecenie generuje w alfabecie Morse'a sygnał „S-O-S” (3 x krótkie, 3 x długie, 3 x krótkie). Za pomocą tej funkcji ratunkowej można wysyłać sygnał w groźnych i niebezpiecznych sytuacjach na dużą odległość.
To naprawdę nie jest żart. Zimą nie schodź poniżej połowy zbiornika. Nie tylko dlatego, że możesz na dłużej utknąć w zaspie, ale również dlatego, że w prawie pustym baku para wodna łatwo się skrapla, a potem zamarza w przewodach paliwowych. W metalowych zbiornikach dodatkowo sprzyja to korozji.
W zimowym korku na autostradzie lub gdy utkniesz na pół nocy w zaspie, pełny bak to gwarancja, że nie zabraknie Ci paliwa do ogrzewania kabiny przez cały czas postoju. Oszczędzi Ci to także stresu związanego z późniejszym powrotem i dojazdem do stacji paliw. Pamiętaj, że zimą przy niskich temperaturach, jeździe w głębokim śniegu czy w powolnym korku na autostradzie silnik zużywa więcej paliwa niż zwykle.
W dodatku nigdy nie wiadomo, kiedy najdzie Cię spontaniczna myśl, by „skręcić w prawo” i pojechać na chwilę w góry.
W takich momentach pełny bak jest wybawieniem.
PAMIĘTAJ! Jeśli masz wymuszony postój z włączonym silnikiem, upewnij się, że rura wydechowa nie jest zasypana śniegiem. Uwięzione pod autem spaliny mogą przedostać się do wnętrza pojazdu, a tlenek węgla zupełnie nie zna się na żartach.
Wycieraczka zawsze psuje się wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebujesz, czyli w środku śnieżycy, deszczu, albo jeszcze lepiej, podczas jednoczesnej śniegodeszczomżawki :) Wystarczy jeden urwany „piórnik" i nagle okazuje się, że widoczność masz taką, jak przez szybę pralki w trakcie wirowania. Dlatego warto mieć w bagażniku zapasową wycieraczkę, bo wymiana trwa minutę, a uratować może cały wyjazd…, albo przynajmniej nerwy.
Poza tym nic tak nie poprawia humoru kierowcy jak świadomość, że chociaż raz był mądrzejszy od kapryśnej pogody.
Nie chodzi o to, byś miał w bagażniku warsztat, ale podstawowy zestaw: podstawowe klucze, śrubokręt, taśma izolacyjna, sznurek, szczypce czy opaski samozaciskowe. Taka drobna rzecz, a może czasem uratować dzień czy wyjazd. Czasem wystarczy dokręcić klemę, poprawić bezpiecznik albo tymczasowo przywiązać zderzak po spotkaniu z zaspą.
Przysłowiowa mała rolka taśmy naprawczej potrafi zdziałać cuda. Nie bez powodu mówi się, że jeśli coś nie działa użyj taśmy. Jeśli dalej nie działa, ..użyj więcej taśmy.
To nie tylko obowiązek, ale i zdrowy rozsądek. Gaśnica po 10 latach nie zadziała cudownie, a apteczka, w której plaster przykleił się do bandaża, też niewiele pomoże. Sprawdź terminy, ważności i kompletność.
Warto dołożyć też kilka dodatkowych rzeczy: chusteczki nawilżane, mini żel antybakteryjny, folię NRC (tzw. „sreberko ratunkowe”). Nie zajmują miejsca, a w zimie są na wagę złota.
Dodatkowo warto zabrać leki przeciwbólowe, przeciwalergiczne (np. wapno) i środki na przeziębienie (np. pastylki na gardło, krople do nosa) oraz rękawiczki jednorazowe.
Nie ma lepszego sprzętu niż kierowca, który myśli. Jeśli droga wygląda jak lodowisko, nie udawaj kierowcy z Rajdu Rzeszowskiego. Jeśli prognoza mówi o zamieci (a wyjazd można przełożyć) zostań w domu, zrób herbatę i przeczytaj ten artykuł jeszcze raz :)
Kierowca z doświadczeniem wie, że zimą lepiej wyjechać 50 minut wcześniej, niż próbować jechać 50 km/h szybciej.